Portret Lucjana Rydla, wykonany w technice suchego pastelu przez Stanisława Wyspiańskiego, z wizerunkiem Primavery w tle. Znajdziecie pod palcami mięsiste poliki, konkretny nos, a nade wszystko wspaniałe, odstające dumnie uszy Rydla. Jego grzeczną fryzurkę i wąsy, krawat i stylowe binokle, smukłe dłonie, z których jedna trzyma książkę, lekko sfałdowany garnitur. Pełny podpis mistrza Wyspiańskiego (rzadkość) i nawiązanie do obrazu Boticellego (ulubionego ponoć malarza sportretowanego Rydla) w tle. Ponadto grube pociągnięcia pasteli o charakterystycznej wizualnej (a tu dotykowej) szorstkości. Zachęciłam? Do obejrzenia w Rydlówce, Bronowickim oddziale Muzeum Krakowa
Portret Jadwigi, żony Lucjana Rydla, pastel autorstwa Wojciecha Weissa to krótka, ale treściwa opowieść o Młodej Polsce i stosowanych w tamtym czasie rozwiązaniach formalnych. Dziś zamaszyste pociągnięcia pędzla, ołówka czy pastelu, dominujący ślad narzędzia wbrew formie, niedokończone obszary obrazu są artystyczną oczywistością. W tamtym czasie były nowym trendem, powiewem świeżości na artystycznych salonach, i nie każda ręka dobrze sobie z tym novum radziła. Akurat Weiss sobie radził niczego sobie. Twarz młodziutkiej Jadwigi, wyłaniająca się z na wpół abstrakcyjnego tła, w ostro kreślonej chuście na głowie, z mnóstwem mocnych pociągnięć „szorstkiego”, suchego jak wiór pastelu była dla mnie nie lada tyflo–wyzwaniem. Pokazać bardziej CO czy bardziej JAK? Jak znaleźć kompromis pomiędzy delikatnością młodej twarzy a brutalnością techniki, szalonymi pociągnięciami narzędzia spieszącego się gdzieś artysty? Ocenę zostawiam zwiedzającym bronowicką „Rydlówkę” 🙂
Adaptacja obrazu Ludwika de Laveaux zatytułowanego „Lato w Bronowicach”, (a czasem „Chałupa w Bronowicach”), to tyflograficzny olbrzym: adaptacja mierzy 70 na 44 cm. To i tak czterokrotnie mniej niż oryginał… Pan Ludwik miał rozmach malując sielski widoczek Bronowic letnią porą. Na pierwszym planie gigantyczna bronowicka chałupa, kryta interesującą dotykowo strzechą, na drugim…a nie, wróć. Na najpierwszym planie jednak gęsi. Całe stadko tłuściutkich gąsek. Potem chałupa. Koło chałupy sterta chrustu. Dużo zróżnicowanej zieleni. Głęboko w drugim planie inne chałupki, maleńka postać kobiety, płot, droga… Przyjemne pod palcami, malarskie błękitne niebo, faktura ściany chałupy, drzewa i krzewy. Sielanka. Upał. Nic się nie dzieje. Tylko ta chłopka dźwiga dzban czy cebrzyk, może wraca od studni. A pan de Laveaux, jeden z wielu malarzy oczarowanych prostym pięknem Bronowic, maluje. Może zaraz poprosi naszą maleńką bohaterkę o wodę…
Ostatni w tej serii, młodopolski obraz „Orka” Kazimierza Sichulskiego to ogromny obraz, szalenie trudny w adaptacji. Ciasny, fotograficzny kadr, „przycięte” ramą łby końskie i postać oracza. Do tego obraz namalowany tak tłustymi impastami, jakby autor chciał się pozbyć nadmiaru farb, bo mu zbywają. Gruba struktura płótna, niedopowiedziane formy pługa i elementów uprzęży, krągłe końskie zady, obfite ogony, wymięta koszula, spodnie i kapelusz oracza – wszystko to znajdziecie pod palcami i przed oczami. No i naturalnie błoto. Masa błota. W końcu to wiosna na wsi…